niedziela, 3 kwietnia 2016

Pół dnia w Havanie i Santiago

Śniadanko jemy w naszej Casa Particular. Jajecznica, kawa, sok z guajawy, owoce, bulki i masło. Całkiem nieźle:). Podczas snuadania poznajemy Polke - Natalie, z którą idziemy na miasto.

Havana robi na nas niesamowite wrażenie. Tyle sie dzieje, jest tak oryginalna, że nie wiadomo komu i czemu robić zdjęcia. Spacerujemy po żywych i barwnych uliczkach Havana Vieja...

O 12:45 byliśmy gotowi do odjazdu na lotnisko. O 15:35 lecimy do Santiago. A na zdjęciu poniżej jest nasza taksowka:). Lotnisko - terminal do obsługi lotów krajowych dość prymitywnie wyglądał. Ale bułka z marmolada za 2 cup (32 grosze pln) i mini kawa za 1cup (16 groszy) brzmią niewiarygodnie!

Santiago... temperatura podobna, do miasta jedziemy taxi za 10cuc(10 usd). Nasz nowy gospodarz Juan sympatyczny i pomocny. A jego Casa particular przepiękna! Mieszkamy w muzeum (styl kolonialny) z tarasem na dachu:).

Szybko pojawia się Eric z CS. Sprawia wrażenie bardzo przyjaznego, ale później okazało się, że "żeruje" na ludziach z CS. Podobnie jak cala masa innych Kubanczykow. Ot taki sposób na życie: ja Cię trochę oprowadze, a ty mi wszystko stawiasz.

Tak więc przeszlismy się z Erickiem po centrum, zabrał nas do fajnej restauracji, gdzie za kolacje 4 osób zapłaciliśmy jedynie 20cuc. Potem rodzice wrócili do mieszkania a ja z Erickiem poszliśmy na salsowa imprezę z muzyką na żywo. Gral big band 12-14 odob). Super! I nawet trochę potańczyłem:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz