czwartek, 7 kwietnia 2016

6.04 Z Baracoa do Bayamo

Plan na dziś: dostać się do Bayamo i zobaczyć coś ciekawego po drodze. A więc po śniadanku pakujemy się do auta i jedziemy wzdłuż wybrzeża na północ. Mijamy fabrykę czekolady założona ponad 50 lat temu przez komendanta Che.

Pierwszy przystanek nieudany - dojazd do plantacji kakao okazał się zbyt trudny. Jedziemy dalej... droga fatalna! Napotykamy przydrożnego sprzedawcę z ktorym robimy handel wymienny. 3 moje podkoszulki za kulkę z kakao, 2 czekoladki lokalne, 2 słodycze i cucuruchu(lokalny specjał-słodki rożek).

Kolejny przystanek przy parku Alejandro Humbotd. Niestety znowu niewypał. Są 2 wycieczki w ofercie: rundka łódka po zatoce(oglądanie lasow namorzynowych, etc.) Lub 3h spacer po górach o lesie. Nie mieliśmy aż tyle czasu, a na pływanie po zatoce był za duży wiatr.

Jedziemy dalej. Zatrzymujemy się przy 2 szkołach podstawowych, gdzie zostawiłem po garści długopisów oraz mydło. O fotki z dzieciakami oczywiscie.

Przejeżdżamy przez Moa- miasto przemysłowe z fabryka niklu i kobaltu. Droga sie poprawia. Mnóstwo tablic przy drodze z haslami komunistycznymi.

Przejeżdżamy przez miasteczka Alto Cedro i Mayari znane z piosenki "Chan Chan". Jedzcze jeden handelek wymienny: 3 mydła za 2 kiscie bananow i 2 owoce, których nazwy nie znamy.

Ok.18 dojeżdżamy do Bayamo. W naszej Casa Particular nie było miejsca, pomimo wcześniejszej rezerwacji. Cóż, Kuba. Jednak w ciągu 5 min.znaleziono nam inny domek.

Prysznic i wyjście na miasto. Bardzo spokojnie, brak natarczywych nagabywaczy. Zjadlem chyba najlepsza rybkę na Kubie w paladaria "San Salvador". Niestety dziś nic się nie dzieje na mieście... a teraz siedzę w parku i pisze bloga:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz