środa, 6 kwietnia 2016

4.04 Z Santiago do Baracoa

Rano pakowanie, śniadanie i przed 10 wyszliśmy wymienić pieniądze, kupić wodę i wypożyczyć auto. Do banku nas nie wpuscili ze względu na podkoszulki bez rękawów. Musieliśmy szukać innej Cadeca.

W wypożyczalni okazali się, że nie ma pana, który tam pracuje. Ktoś z firmy obok zadzwonił do niego i mial być za 20min. Cieszylismy się, że po 40 min.w ogóle przyszedł. Po kolejnych 2,5h załatwiania formalności mielismy auto. Hura!

GPS w mojej komórce okazał się być nie do końca sprawny, wiec "manualnie" tata mnie nawigowal.

Pierwszy przystanek w bazylice Matki Boskiej od Miedzi w El Cobre.

Nastepnie wyruszyliśmy w docelowym kierunku- na wschód. Przejechaliśmy przez Guantanamo i słynna droge La Farola-bardzo kręta. Od przydrożnego sprzedawcy kupiliśmy lokalny przysmak w rozkach z liści.

Do Baracoa dotarliśmy juz po zmroku. Udało się dotrzeć na miejsce (Casa Pipa) z pomocą innej Pipy, która mieszkala w podobnym układzie topograficznym.

Późnym wieczorem przeszliśmy się zobaczyć, co się dzieje na mieście i wypilismy po świeżym soku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz